Zabytki bobreckie – Park bobrecki
Początek tego parku sięga na pewno czasów powstania pierwszego zamku, usytuowanego wśród gęstych borów, których na tych terenach nie brakowało. W miarę upływu lat właściciele rozszerzali drzewostan o coraz ciekawsze okazy, budzące zachwyt przebywających tu gości. W 1924 roku park o powierzchni około 24 ha został uznany za zabytek przyrody ze względu na starodrzew i zestaw ciekawych gatunków drzew i krzewów. Jeszcze przed II wojną światową rosło tu ponad 100 pomnikowych dębów, 5 okazałych lip, kilkanaście jesionów i pięknych grabów, sosny wejmutki i okazałe modrzewie.
Najbardziej unikalnym krzewem, o wielkości drzewa, był 600-letni cis o obwodzie ok. 130 cm i wysokości 10 m, rosnący do czasów współczesnych po prawej stronie podjazdu do pałacu. Okupant nie obchodził się zbyt delikatnie z parkiem i jego drzewostanem, po wojnie zaś nie było politycznego klimatu dla jego zabezpieczenia, co w rezultacie doprowadziło do dewastacji tego pięknego niegdyś parku. Owszem, są jeszcze liczne stare drzewa, ale bardzo zaniedbane. Ciekawostką w parku, będącą rzadkością w naszym kraju, jest pomnik postawiony koniowi. Najstarsze osoby przebywające w okresie międzywojennym w parku bobreckim wspominają konia mającego tu specjalne względy, m. in. miał prawo zjadać w nim różne, najbardziej egzotyczne rośliny, łącznie z kwiatami na pięknie utrzymanych klombach.
Gdy zakończył swój żywot w 1936 r., właściciel pałacu kazał zakopać go na skraju największej polany i wystawił pomnik w kształcie prostopadłościanu z wyrytym napisem: „Tu leży koń wierny towarzysz wojny światowej i bolszewickiej”. Mieszkańcy naszej gminy jeszcze do dzisiaj są przekonani, że był to koń właściciela posiadłości- Adama Zygmunta Sapiehy. To jednak nie może być prawdą biorąc pod uwagę fakt, że podczas I wojny światowej walcząc w lotnictwie austriackim w czasie jednej z walk powietrznych został trwale okaleczony tracąc prawa rękę, a trudno sobie wyobrazić, aby w tej sytuacji podczas wojny bolszewickiej (1920 r.) mógł walczyć na koniu, o czym i w jego życiorysie nie ma wzmianki. Według wszelkiego prawdopodobieństwa koń ten należał do jego najstarszego brata- Leona Aleksandra, właściciela Krasiczyna. Z jego niezwykłego życiorysu wynika, że podczas I wojny światowej służył w 21. brygadzie kawalerii we Lwowie, wchodzącej w skład 4. dywizji kawalerii armii austriackiej. Brał również udział w kampanii polsko-sowieckiej w szeregach 8. pułku ułanów. W szarży 23 sierpnia, dowodząc 3. szwadronem, rozbił, na szosie w kierunku Sielca w rejonie śółkwi, duże siły 72. brygady piechoty sowieckiej. W czasie walk został ciężko ranny.
W okresie międzywojennych jako właściciel Krasiczyna i licznych posiadłości, często podróżując do Afryki, Indii, na Cejlon, a wyjeżdżając w latach trzydziestych na kilka lat do Afryki w celach krajoznawczych oraz zbadania możliwości kolonizacyjnych, mógł oddać swego konia towarzysza walk pod opiekę brata z Bobrku, wielkiego miłośnika koni.
Fragment: W widłach Wisły i Przemszy, Halina Hebda
Na polanie bobreckiego parku znajduje się osobliwy pomnik. Spoczywający w ziemi dolomitowy blok upamiętnia miłość i przywiązanie człowieka do zwierzęcia. Rodzina Sapiehów ufundowała kamień z wykutym napisem –
Tu leży koń wierny towarzysz wojny światowej i bolszewickiej 1936.
Historię niezwykłego/ pomnika zbadała i opisała młodzież z Miejskiego Gimnazjum nr 3 im. Klementyny Tańskiej-Hoffmanowej w Oświęcimiu. Oto fragment opracowania:
Upamiętnia ona zwierzę, które, jak przez wiele lat sądzono, uratowało życie księciu Adamowi Sapiesze, wynosząc go z pola komarowskiej bitwy 1920 roku. Pamiątkowy kamień postawił swojemu koniowi – Atamanowi książę Adam w podzięce za uratowanie życia podczas komarowskiej bitwy. Według jednych relacji w dużej mierze księciu pomógł kawalerzysta Józef Pietras. Według innych – koń sam wrócił po swojego rannego pana i przeniósł go przez linię frontu w bezpieczne miejsce. Okazało się jednak, że jest inaczej. Podczas rozmowy z jedną z mieszkanek Bobrku Joanną Baran, która przed wojną przez wiele lat pracowała w bobreckim pałacu, pojawiła się wątpliwość, czy właścicielem konia był książę Adam, czy też może, według innych przekazów, jego brat Leon. Pani Joanna obiecała wówczas, że o wyjaśnienie poprosi kogoś z rodziny Sapiehów, gdyż cały czas utrzymuje z nimi kontakt. Wraz z życzeniami świątecznymi do Joanny Baran dotarł napisany przez mieszkającą w Belgii księżnę Jadwigę, córkę Adama Sapiehy list, z którego wynikało, że uratowanym przez wierzchowca żołnierzem był jednak Leon brat Adama. Wątpliwości natomiast nie ulega, że po swym chwalebnym czynie Ataman dożywotnio otrzymał wolność, nie był już siodłany ani zaprzęgany do wozu. Według miejscowych przekazów kamień znajduje się w miejscu, w którym zwierzę dokonało żywota w 1936 roku.
MOKSiR Chełmek
Dodaj komentarz